Kiedy pewnego piątkowego popołudnia na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiła się wiadomość z pytaniem “Jedziemy na parkrun Lubin?”, moja odpowiedź nie mogła być inna niż “tak!”. Nie zdawałam sobie jednak wtedy jeszcze sprawy jak niecodzienną lokalizację zamierzamy odwiedzić.
Standardowo przed każdą wizytą w nowej lokalizacji sprawdzam na stronie przebieg trasy. Zazwyczaj znajduje się tam mapka, informacja o ilości okrążeń i krótki opis. Jakie było moje zdziwienie, gdy przeczytałam opis trasy parkrun Lubin, który brzmi: “Start odbywa się w pobliżu wejścia wzdłuż ścieżki. Następnie skręcamy w prawo przy kentrozaurze. Dobiegamy do ścieżki asfaltowej, aby przy diplodoku skręcić w prawo.” No cóż, zdecydowanie zapowiadała się niezła, jurajska zabawa!
Do Parku Wrocławskiego w Lubinie, gdzie odbywa się parkrun, po nieprzyzwoicie wczesnej pobudce i przejechaniu blisko 150km, dojechaliśmy z 15-minutowym zapasem czasu. Mogliśmy więc ze spokojem przywitać się z innymi uczestnikami i wolontariuszami organizującymi to okrągłe, 300. spotkanie parkrun Lubin. Przy okazji nauczyliśmy się poprawnej odmiany nazwy miasta, która początkowo stanowiła dla nas pewien problem (Lubin odmieniamy tak, jak Lublin, a więc “w Lubinie”, a nie “w Lubiniu”, jak początkowo myśleliśmy).
Po krótkim powitaniu i opisie trasy, ruszyliśmy w stronę startu. Czekały nas 4 okrążenia, co nie napawało mnie optymizmem – nie lubię biegać kółek. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak ciekawa i urozmaicona jest ta trasa! Gdy po chwili biegu moim oczom ukazał się ogromny dinozaur, a potem drugi i kolejny, przestałam myśleć o ilości okrążeń, tylko biegłam i z zachwytem rozglądałam się dookoła. W pewnym momencie przebiegaliśmy nawet pod skrzydłami jednego z dinozaurów, co sprawiło, że Lubin od razu zajął wysokie miejsce na mojej prywatnej liście najciekawszych lokalizacji parkrun, jakie dotychczas odwiedziłam. Ale to nie wszystko! Oprócz dinozaurów na trasie towarzyszyły nam również inne zwierzęta, ponieważ w Parku Wrocławskim mieści się Ogród Zoologiczny. Widzieliśmy więc alpaki, owce, kozy, krowy, osły oraz dostojnie przechadzające się po ścieżkach pawie. Tak się bałam tych czterech okrążeń, a ostatecznie cieszyłam się, że mogę ze spokojem poprzyglądać się tym zwierzętom – i to aż cztery razy!
Podczas biegu szczególnie zwróciłam uwagę na perfekcyjne oznaczenie trasy – wszędzie były namalowane żółte strzałki wskazujące prawidłowy przebieg trasy, w kilku miejscach widać też było logo parkrun – po prostu nie dało się zgubić! Fajne było też to, że spora część osób nie biegła, tylko maszerowała – czy to z kijkami, czy po prostu spacerowała. Super, że coraz więcej osób przekonuje się, że nie trzeba biec na parkrun, można przyjść z koleżanką/kolegą i po prostu sobie poplotkować w czasie spaceru.
Na metę dotarłam pod wrażeniem różnorodności i atrakcyjności trasy.
Był uśmiech od samego rana? Tak!
Było tradycyjne zdjęcie w ramce? Oczywiście!
A zatem wizytę na parkrun Lubin można uznać za kompletną!
Ania Ziombek
Fot. Ania Ziombek, Adrian Diego Stan, parkrun Lubin
Na całym świecie mieliśmy dotąd ponad 28 000 wolontariuszy podejmujących się roli parkwalkera. W sumie wypełnili oni tę funkcję ponad 52 tysiące razy! Z jedną z tysięcy parkwalkerek, Cathy Hannon, rozmawiamy o tym, dlaczego decyduje się na wolontariat w swojej ulubionej roli w każdy sobotni poranek. Cathy cierpi na przewlekłą chorobę, która oznacza,…
Zapraszamy do zapoznania się z wydarzeniami, które będą miały miejsce w najbliższych tygodniach. Dla Waszej wygody w jednym miejscu gromadzimy informacje o nowych lokalizacjach, specjalnych edycjach, urodzinach czy też okrągłych spotkaniach w ramach poszczególnych lokalizacji parkrun w Polsce. . . URODZINY LOKALIZACJI Sobota, 03.06.2023 r. – 10. urodziny parkrun Wrocław – 4. urodziny parkrun Las Aniołowski …