Zdobycie 250 parkrunów jest oznaką niezwykłej determinacji, motywacji, a także dosyć długiej i krętej drogi. Łącznie to bowiem 1250 km w nogach, czasem w deszczu, czasem w słońcu. Dla początkujących parkrunerów ilość wręcz niewyobrażalna.
Bohaterem dzisiejszej rozmowy, jest Andrzej Kotuła, który 10 grudnia 2022 roku wybiegał wymarzoną zieloną koszulkę. Swoją przygodę z parkrunem rozpoczął 1 lutego 2014 roku na gdyńskim bulwarze. Analizując listę uczestników z jego debiutanckiego parkruna, można znaleźć mnóstwo znajomych, których do dziś w sobotę możemy spotkać na pakrunie.
Jak się zaczęło?
Do biegów w cyklu parkrun zainspirowała mnie moja córka — Dominika. Z biegiem czasu przestała biegać, ale ja zostałem i jestem do dzisiaj. Już całe 9 lat.
Zrobiłem około 20 lokalizacji w całej Polsce, z egzotycznych dla nas — ludzi z Wybrzeża, to parkrun w Cieszynie, na granicy polsko — czeskiej, parkrun w Rzeszowie — piękna, płaska trasa do biegania bardzo dobrych czasów. Zadziwiające jest to, że w Rzeszowie, mimo że łatwo tam spotkać biegaczy, to w parkrunie biega bardzo mało osób.
Najbardziej egzotyczny z powodu odległości, którą przebyłem, będąc na wczasach na Sycylii, to parkrun Foro Italico w Palermo, gdzie największym problemem było po prostu znalezienie lokalizacji. Dojazd zajął mi przeokrutnie długo. Pomyślałem, że 3,5 km z dworca mogę zrobić w ramach rozgrzewki przed parkrunem, bo taksówka z dnia na dzień była coraz droższa. Tylko “krótkie” 60 km koleją i w odpowiednim czasie byłem w Palermo. Pogoda nie dla nas, bo o 9 rano był przeokropny upał i wilgotność niespotykana na naszym Wybrzeżu. 15 minut przed 9, a ja nie mogę znaleźć lokalizacji. Za pięć 9, a ja nie widzę, gdzie jest start. Patrzę, biegam po tym parku, pełno biegaczy różnych, ale parkrunu nie widać. Po włosku też nie mówię. Całe szczęście, że telefon posiada translator i wówczas byłem już pierwszorzędnym Włochem. I nagle patrzę — kamizelka parkrun biegnie — Zamykający Stawkę! I tak pięć po 9 dołączyłem z plecakiem i co mogłem, to nadrobiłem. Czas bez szału, ale Palermo zdobyłem! I jaka satysfakcja. Akurat start mieli gdzieś za płotem, pewnie to było gdzieś napisane, ale poszedłem na żywioł.
Andrzeju, lubisz dojeżdżać na parkrun?
Latem najbardziej by mi odpowiadał parkrun w Łebie, którego jeszcze niestety nie ma. W Lęborku też nie ma. Z wioski, gdzie latem stacjonuję muszę dojeżdżać do Wejherowa. Do Rumi czy Gdyni mam tak samo daleko. Dużo mam parkrunów w Poznaniu, około 150 w Gdyni, w Rumi coś koło 60. Nie miałem jeszcze okazji biegać w Malborku, ale nasze okolice już mam zrobione. Na początku moja żona jeździła ze mną, jako wóz techniczny, ale szybko jej się znudziło kibicowanie. Strasznie żałuję, że nie przekonałem jeszcze wnuczek by biegały, ale wszystko jeszcze przede mną. Może jeszcze psa przekonam, jak wyzdrowieje, to na pewno razem przyjdziemy, choć to szalona bestia.
Jak się biega z endoprotezą biodra?
6 lat temu miałem operację. Biega się w miarę normalnie, tylko że wolniej i z większym strachem. Nogi ustawił mi dr Grzybowski. Teraz jest ordynatorem w szpitalu w Wejherowie i z tego miejsca go serdecznie pozdrawiam, bo dzięki niemu biegam!
9 lat to kawałek życia. Co się zmieniło przez ten czas?
Początkowo parkrun to było dla mnie wyzwanie — jak dla sportowca, byłego wioślarza, człowieka, który do biegów podchodził ostro i z planem. W czasie biegu nie ma sentymentów. Porządek musi być. Poza tym trzeba być bardzo dobrze wybieganym, żeby podczas biegania jeszcze rozmawiać. Dlatego upominam, nie gadamy w czasie biegu. W moim wieku nie mam siły na rozmowy.
Czym teraz jest dla Ciebie parkrun?
Teraz to jest dbanie o zdrowie. Nawet jak jestem w gorszej formie, uciekam żonie z domu, by zrobić swoje kilometry. Można biegać marszobiegiem czy interwałami, ale osobiście nie przepadam za tym. Tak biega nasz najlepszy mistrz starszego pokolenia z Gdańska — Henryk Urtnowski.
Na parkrunie ludzie są sympatyczni, uśmiechnięci. Nie wszyscy biegają, tak by wypluć płuca. Po prostu bawią się biegiem.
Jaki jest Twój przepis na parkrun?
Ludzie boją się zobowiązania, pomiaru czasu. Marudzą, że w sobotę rano chcieliby odpocząć od pracy. A to właśnie tego trzeba, poruszać się, zgubić kalorie. Przed operacjami ruch jest ważny, po operacjach też trzeba się ruszać. Niekoniecznie biegać. Można sobie przejść, dla bezpieczeństwa z kijkami. Dopóty jest ruch, dopóty jest życie i oby to było jak najdłużej. Żałuję tylko, że między 250 a 500 parkrunów to dla mnie to jest całe 9 lat i nie wiem, czy doczekam kolejnych.
Można to zrobić w pięć lat!
No można zrobić w pięć.
Wielkie dzięki za rozmowę, za poczucie humoru, miłe pogawędki po biegu, pełne skupienia i wewnętrznej walki pięciokilometrówki, doping na trasie. Dzięki, że z nami jesteś, że chce Ci się pokonywać nieraz 70 km, by być z nami w sobotni poranek. Trzymamy kciuki by kolejna koszulka klubowa była w zasięgu już po 5 latach. A niedowiarkom możemy przypomnieć, że z endoprotezą biodra da się biegać, czego Andrzej jest doskonałym przykładem.
Lena Adamusiak
Zapraszamy do zapoznania się z wydarzeniami, które będą miały miejsce w najbliższych tygodniach. Dla Waszej wygody w jednym miejscu gromadzimy informacje o nowych lokalizacjach, specjalnych edycjach, urodzinach czy też okrągłych spotkaniach w ramach poszczególnych lokalizacji parkrun w Polsce. . URODZINY LOKALIZACJI Sobota, 04.02.2023 r. – 5. urodziny parkrun Charzykowy . Sobota, 25.02.2023 r. – 3….
Zawsze jest dobry moment, by zadebiutować w parkrun! Nie za miesiąc, nie na wiosnę, nie jak będę w formie, ale właśnie teraz! Nie odkładaj życia na później. Teraz jest właściwy moment! Dziś o swojej świeżo rozpoczętej przygodzie z parkrun dziś opowie Dorota Raniszewska z parkrun Warszawa Praga. Jak się zaczęło? Biegam od wielu…