W ubiegły weekend cały Poznań żył jednym wydarzeniem – Wings for Life World Run, który po raz dziesiąty wzbudził emocje wśród poznaniaków, ale i osób przyjezdnych. Impreza z roku na rok staje się coraz bardziej popularna, o czym może świadczyć fakt, że pakiety na tegoroczną edycję wyprzedały się w zaledwie dwie godziny.
W tym roku po raz pierwszy stworzyliśmy oficjalną drużynę parkrun Polska, do której dołączenia zachęcaliśmy wszystkich uczestników – i tych wieloletnich, i tych, którzy dopiero poznają, czym jest parkrun. Ostatecznie nasza drużyna składała się z 93 członków z całej Polski – jedni wzięli udział we flagowym biegu w Poznaniu, inni biegli po wyznaczonych przez siebie trasach z aplikacją. Dla wszystkich cel był jeden - wspólnie wesprzeć szczytny cel całego wydarzenia, jakim jest zwiększenie świadomości i dofinansowanie badań nad przerwanym rdzeniem kręgowym. Na wydarzeniu w Poznaniu stawili się reprezentanci i reprezentantki zarówno poznańskich lokalizacji parkrun (parkrun Poznań, parkrun Las Dębiński i parkrun Lasek Marceliński), jak i tych bardziej odległych – parkrun Kalisz, parkrun Kraków, parkrun Warszawa-Praga, parkrun Dzierzgoń, parkrun Pruszków, parkrun Gdynia… Można by tak jeszcze długo wymieniać, ale fakt jest jeden – było nas naprawdę sporo!
Tuż przed startem zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie z flagą parkrun, choć raczej trzeba by użyć liczby mnogiej, bo tych zdjęć było kilka. Ciągle ktoś dochodził, ktoś szedł do depozytu, ktoś się spóźnił i dlatego nie udało nam się zebrać całej 93-osobowej grupy, ale mamy chociaż zdjęcie jej reprezentantów. Była to też wspaniała okazja do integracji – nieczęsto zdarza się, że tylu koordynatorów i stałych wolontariuszy może spotkać się w jednym miejscu i porozmawiać czy zaprosić innych do odwiedzenia swoich macierzystych lokalizacji.
W końcu punktualnie o godz. 13:00 wystartowaliśmy, uciekając jak najdłużej mogliśmy przed samochodem pościgowym, prowadzonym przez Adama Małysza. Część uczestników ubrała tego dnia parkrunowe (morelowe lub jubileuszowe) koszulki, dzięki czemu wyróżniali się na trasie i mogli być wypatrzeni przez kibicujących znajomych. Sama kilka razy usłyszałam okrzyk ,,o, parkrun leci!”, co tylko dodawało mocy do dalszego biegu.
I tak jak na parkrun, tak samo na Wings for Life każdy z nas pokonał swój dystans dokładnie tak, jak chciał: maszerując, truchtając czy biegnąc. Były więc osoby, które pokonały kilka kilometrów, ale również i takie, które mają na koncie półmaraton czy maraton! I choć nie o pokonany dystans chodziło w całym wydarzeniu, to warto odnotować, że najwięcej kilometrów w naszej drużynie udało się przebiec Maciejowi Haremzie – uciekał przez prawie 43km! Wśród kobiet natomiast najwyższy wynik zanotowała Marta Pussak – ponad 26km. Wspaniałe wyniki!
Jako drużyna zajęliśmy globalnie 52. miejsce, pokonując łącznie 1.405km, czyli 281 parkrunów. Przede wszystkim natomiast udało nam się zebrać kwotę 2.110 EUR, która zostanie przeznaczona na rozwój badań nad uszkodzonym rdzeniem kręgowym. I być może dzięki temu, w bliższej lub dalszej przyszłości, część osób, która w tegorocznej edycji biegu wzięła udział, jadąc na wózku inwalidzkim, w kolejnych latach będzie mogła stanąć na własnych nogach. Bo choć hasło Wings for Life brzmi: “Biegniemy dla tych, którzy nie mogą”, dodałabym tam słowo “jeszcze”. W końcu o to w tym wszystkich chodzi – o sfinansowanie badań, dzięki którym osoby, które teraz jeszcze nie mogą, wkrótce będą uciekać przed Adamem Małyszem siłą własnych mięśni.
Ania Ziombek
Jeannette Liebig była zapaloną parkrunnerką, biegała w każdą sobotę rano, dopóki w ubiegłym roku nie zdiagnozowano u niej raka piersi. Dopiero w kolejnych tygodniach i miesiącach zrozumiała, jakie znaczenie społeczność parkrun miała dla jej życia. “Aktywność fizyczna zawsze była dla mnie ważna. Mój mąż Alex wiele lat temu rzucił palenie i zaczął biegać, było…
Na całym świecie mieliśmy dotąd ponad 28 000 wolontariuszy podejmujących się roli parkwalkera. W sumie wypełnili oni tę funkcję ponad 52 tysiące razy! Z jedną z tysięcy parkwalkerek, Cathy Hannon, rozmawiamy o tym, dlaczego decyduje się na wolontariat w swojej ulubionej roli w każdy sobotni poranek. Cathy cierpi na przewlekłą chorobę, która oznacza,…